Niskie temperatury, które pojawiły się w ostatnich dniach, sprawiły, że schroniska dla bezdomnych w całym kraju przezywają oblężenie. W chełmskim schronisku Św. Alberta jest również ciaśniej, ale jak komentują pracownicy, od dawna byli przygotowani na takie przypadki.
– Schroniska są pełne z racji tego, że idzie zima, temperatury maleją, a ludzie szukają pomocy, ale czy chętnie tu przychodzą, to trzeba będzie ich zapytać. Na pewno nie jest to miejsce w nagrodę – komentuje Agnieszka Panasiuk z chełmskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Jak dodaje, wizyta w schronisku nie wynika z ‘’chęci bycia’’, ale w celu zabezpieczenia podstawowych potrzeb. Jedynym warunkiem jest to, że nie można spożywać tu alkoholu, a to jest największą bolączka pracowników tego typu placówek i ludzie z tego typu problemami, odwiedzają schronisko najczęściej. – Pomimo tego, trzeba w nich wierzyć, dać im szansę. Niektórzy wybierają życie na ulicy, gdzie nie ma regulaminu. Uzależnienie to krąg zamknięty, gdzie choroba się pogłębia– komentuje Panasiuk.
Chełmskie schronisko od dawna było przygotowane na zmianę warunków pogodowych, a co za tym idzie – częstsze odwiedziny potrzebujących. -Wiemy, że musimy zabezpieczyć jedzenie w większej ilości. Zawsze przed okresem Wielkanocy i Bożego Narodzenia robimy zbiórki. Mieszkańcy są bardzo hojni – dodaje.
Pierwsze ofiary
Od 1 stycznia w województwie lubelskim zginęły już cztery osoby z powodu niskich temperatur. Pierwszą ofiarą był 34 – latek, który leżał na łóżku w pustostanie na terenie Chełma, w którym temperatura wynosiła -12 st. C. Obok niego leżały puste butelki po alkoholu. Więcej informacji tutaj.