Na rok i osiem miesięcy pozbawienia wolności skazany został dróżnik, który na czas nie opuścił szlabanów na przejeździe kolejowym przy ul. Metalowej. Wyrok nie jest prawomocny.
W chełmskim sądzie dobiegł końca proces w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło na początku kwietnia ubiegłego roku. Na strzeżonym przejeździe kolejowym przy ul. Metalowej samochód osobowy zderzył się z pociągiem. Na miejscu zginęła wówczas 51-letnia chełmianka kierująca samochodem, a kilka dni później w szpitalu zmarła towarzysząca jej 14-letnia córka. Szlabany na przejeździe nie zostały w porę opuszczone.
50-letni dróżnik był trzeźwy. Nie potrafił wyjaśnić swojego zaniedbania. Przed sądem zeznał, że przyjął i odnotował w dokumentacji sygnał, że ze stacji Zawadówka ruszył pociąg w stronę Chełma. Potem poszedł na chwilę do toalety. Kiedy z niej wyszedł, usłyszał sygnał pociągu, ale na opuszczenie szlabanów było już za późno.
Sąd skazał dróżnika na rok i osiem miesięcy pozbawienia wolności. Mężczyzna przez pięć lat nie będzie też mógł też wykonywać zawodu. Wyrok nie jest prawomocny.
PKP powinna zapłacić grube miliony odszkodowania to by sie nauczyli tworzyć systemy bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych. Po przekazaniu sygnału, że pociąg wyjeżdża z Zawadówki powinien się szlaban zamykać automatycznie. Dróżnik ewentualnie może zweryfikować. Tym razem miał sraczkę a co będzie jak zemdleje, czy kolejny wypadek? W jakim wieku my żyjemy?