Przeskocz do treści Przeskocz do menu

Blogi: Kpt. Karol Bojarski „Wyga”, „Kosa”

Kalendarz Piotr
Blogi: Kpt. Karol Bojarski „Wyga”, „Kosa”

Tym razem chcielibyśmy przedstawić ppostać Kapitana Karola Bojarski  “Wyga”. Zapomniany bohater hrubieszowskiej konspiracji antyniemieckiej i antykomunistycznej, któremu wiele osób zawdzięcza życie. Pułkownik Marian Gołębiewski „Irka” cichociemny,  oficer  konspiracji antyniemieckiej i antykomunistycznej w Okręgu lubelskim AK – WiN i wieloletni więzień w PRL. w 1991 roku powiedział o nim tak:  „W wolnej Polsce widziałem go jako jedynego z grona  moich kilkudziesięciu  oficerów w korpusie generałów Wojska Polskiego. To był niezwykle utalentowany żołnierz i dowódca. Niestety przedwcześnie poległ w walkach z komunistami, a poza wąskim gronem  nas – kombatantów i starszych mieszkańców ziemi  hrubieszowskiej, którzy niejednokrotnie zawdzięczali  mu uratowanie życia, nikt o nim nie pamięta”. Zapraszam do zapoznania się z życiorysem “Wygi”, a zarazem proszę o pamięć o Wielkich Bohaterach Polski, nie mijajmy pomników i mogił z zupełną obojętnością.

Karol Bojarski urodził się  3.01.1918 roku w Dubnie na Wołyniu, a ochrzczony został w rodzinnej parafii Bojarskich  – Horodło, gdzie po latach wojennej tułaczki rodzina ponownie osiedliła się na stałe. Po uzyskaniu matury  wzorem starszego brata, wstąpił do wojska. W Sulejówku ukończył  z wyróżnieniem kurs dla kandydatów do szkół oficerskich, a następnie przystąpił do rocznej służby w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii. W szkole był jednym ze zdolniejszych podchorążych, a najlepsze sukcesy odnosił w woltyżerce (gimnastyka artystyczna na koniu). Szkołę ukończył w 1939 roku. Kiedy dowiedział się o wybuchu wojny z Niemcami zgłosił się do szkoły podchorążych  we Włodzimierzu z prośbą o skierowanie na front. Krótko walczył w okolicach Chełmna, skąd po bombardowaniu i rozproszeniu oddziału powrócił do Włodzimierza. Po zajęciu koszar przez sowietów, wraz z kolegą (oficerem zawodowym) po unieszkodliwieniu sowieckiego wartownika konno  uciekł z koszar. Następnie wpław przeprawili się przez rzekę. Po rozstaniu z kolegą i przedostaniu się  do Horodła   zamieszał u rodziców. Przez kilka tygodni ukrywał się obawiając się, że sowieci będą go poszukiwać za zabicie wartownika podczas ucieczki z koszar we Włodzimierzu. Już pod koniec września 1939 roku nawiązał kontakty z ukrywającymi się u rodzin oficerami i żołnierzami WP  i wspólnie zaczęli tworzyć podstawy horodelskiej konspiracji niepodległościowej.  Zbierali pozostawioną po wojnie obronnej broń i amunicję, a przede wszystkim zorganizowali  sprawnie funkcjonujący  przez cały okres okupacji punkt przerzutowy przez Bug. W  pierwszych miesiącach okupacji korzystali z niego przede wszystkim uciekinierzy z kresów,  którzy  woleli  przebywać pod okupacja niemiecką, niż dostać się w ręce sowietów.

 W styczniu 1943 roku był jednym z pierwszych żołnierzy organizowanego na rozkaz komendanta obwodu hrubieszowskiego por. Antoniego Rychela „Anioła” oddziału partyzanckiego  w lasach strzeleckich. Jako kapral podchorąży WP „Wyga” został dowódcą jednej z drużyn szkoleniowych w szybko rozrastającym się oddziale porucznika  „Rysia”  Kazimierza Wróblewskiego, a następnie został mianowany  dowódcą plutonu. Tam poznał  podchorążego  Sergiusza Konopa „Czarusiem” , z którym połączyły ich wspólne walki w późniejszym batalionie AK  „Południe”  i wieloletnia przyjaźń.

W 1944 r. został rozkazem komendanta obwodu skierowany do rejonu  V „Południe” z zadaniem szkolenia  ochotników do organizującego się tam batalionu AK „Wiktora” (Stefana Kwaśniewskiego).  Został dowódcą  I kompanii tego batalionu, a  po wykazaniu  na polu walk z Niemcami i Ukraińcami swoich szczególnych uzdolnień  dowódczych, zastępcą  dowódcy batalionu. Brał udział we wszystkich walkach batalionu w obronie ludności polskiej na południu powiatu hrubieszowskiego.  Dowodzona przez niego kompania wyróżniła się szczególną walecznością  i ofiarnością podczas akcji przeciwko oddziałom UPA w marcu 1944 roku i w trakcie ewakuacji polskich rodzin z terenów  południowych gmin powiatu hrubieszowskiego. Wraz z całością batalionu „Wiktora” kompania „Wygi” brała  udział we wszystkich walkach stoczonych z wycofującymi się  w lipcu 1944 roku Niemcami  w ramach  ogólnopolskiej akcji „Burza”.

Jesienią 1944  „Wyga”  został   mianowany oficerem do zadań specjalnych  komendy obwodu AK, a następnie adiutantem komendanta obwodu. Jego podwładni,  a nierzadko on sam osobiście, wykonali szereg akcji na sowietów  i ich polskich pomocników.   Dla przykładu należy przynajmniej wymienić  odbicie 12 żołnierzy  Kedywu z więzienia hrubieszowskiego w sierpniu 1944 roku,  likwidację starosty hrubieszowskiego z nadania PKWN Aleksandra Wilka (Wołka),  pierwszego szefa UB w Hrubieszowie Edwarda Januszewskiego , czy kolejnego szefa UB odpowiedzialnego za masakrę mieszkańców Hrubieszowa  w marcu 1945 roku  Feliksa Grodka.  W tym ostatnim przypadku to „Wyga” osobiście przygotował  paczkę wielkanocną  z zamontowanym wewnątrz niej ładunkiem wybuchowym i  dopilnował dostarczenia jej do siedziby UB.

„Wyga” poległ  po osobistym  wykonaniu wyroku śmierci na funkcjonariuszu MO, odpowiedzialnym za śmierć jego adiutanta i przyjaciela zarazem,  Józefa Gietki , 6  kwietnia 1946 roku. Mógł do tej akcji wyznaczyć  większą  grupę swoich podwładnych, ale on, tak  jak czynił to bardzo często, poszedł na tę akcję tylko z jednym zaufanym żołnierzem Tadeuszem Lipowiczem „Kloszem” – kolegą Gietki z Kedywu, niezwykle bojowym i odważnym partyzantem.  „Wyga” poległ w nierównej walce z żołnierzami NKWD i funkcjonariuszami UB na jednej z ulic Hrubieszowa. Ranny „Klosz” dostał się w ręce ubeków i przeszedł  mordercze śledztwo kazamatach hrubieszowskiego UB. Podczas akcji oddziału „Młota” na  PUBP w Hrubieszowie 28 maja 1946 roku został uwolniony i w 1948 roku wraz  z „Młotem” przedostał się do się do strefy amerykańskiej w Berlinie.

W środowisku żołnierzy podziemia niepodległościowego istniały dwie wersje śmierci „Wygi” . Jedna –   to zastrzelenie „Wygi” przez żołnierza Armii Czerwonej (protokół z sekcji zwłok zawiera wpis o 36 kulach pepeszy które przeszyły ciało „Wygi”). Druga bardziej popularna w środowisku – „Wyga” ukrył się w psiej budzie na podwórku jednego z gospodarzy i  sam popełnił samobójstwo nie widząc możliwości wyrwania się z obławy i nie chcąc dostać się w ręce ubowców. Nieujawniony żołnierz  „Wygi”, który jeszcze w latach 90 XX wieku nie chciał podawać swojego nazwiska  do publicznej wiadomości w rozmowie z Panem Jerzym Masłowskim w 1994 roku powiedział:

„Po zabójstwie „Wygi” jako żołnierz jego kompanii byłem w grupie 3 ludzi którzy przesłuchiwali gospodarza domu na podwórku którego zginął „Wyga” –  zeznał, ze wskazał miejsce ukrycia się „Wygi” w psiej budzie gdyż był przekonany, że jest to ukrywający się upowiec – tak mu powiedzieli milicjanci i ubowcy, a do tego wcześniej słyszał krzyki – łapać upowca. Czy „Wyga” sam się zastrzelił wiedząc, że nie uniknie aresztowania, czy zastrzelił go sowiecki żołnierz, gospodarz nie wiedział. Faktem jest, że sowieci też byli na podwórku. Gospodarza przesłuchano i puszczono wolno – nie był winien śmierci  „Wygi” – sadził, że wskazuje kryjówkę upowca. Sadzę, że „Wyga” mógł sam się zastrzelić, gdyż wiedział co z nim będzie w UB po aresztowaniu. Zresztą zapewne ubecy i tak żywcem by go nie wzięli. Wiedzieli, że dokonał zamachu na Berezę”.

Ubecy wystawili  podziurawione kulami ciało „Wygi” na widok publiczny na placu targowym w Hrubieszowie z nadzieją, iż ktoś z licznie przybyłych tego dnia okolicznych chłopów rozpozna kim jest ten zamachowiec na znanego ze szczególnego okrucieństwa wobec żołnierzy podziemia funkcjonariusza MO. Mimo iż na targu było wielu mieszkańców gminy Horodło doskonale znających „Wygę” nikt nie powiedział ani słowa. Powracający z targu szybko jednak powiadomili podkomendnych „Wygi” przebywających na kwaterach pod Horodłem o śmierci ich dowódcy.

Uporczywie powtarzano też wówczas, że jedną z osób, które zmuszone były do obejrzenia zwłok,  była matka „Wygi”, również tego dnia będąca na targu w Hrubieszowie. Jeśli tak było, to jedynie Pan Bóg wie co przeżyła ta kobieta zaprzeczając, że nie poznaje własnego syna.

Karol Bojarski „Wyga” Poległ w 28  roku życia, siedem jego ostatnich lat w całości poświęcając walce o niepodległość Ojczyzny. Pamiętajmy o Bohaterach !!!

główne źródło:  http://www.jerzymaslowski.pl/,