Przeskocz do treści Przeskocz do menu

Jestem zachwycony tym, co się na Białorusi wydarzyło

Kalendarz Piotr Janowski
Jestem zachwycony tym, co się na Białorusi wydarzyło

O protestach i potrzebie pomocy dla Białorusi Chelmski.eu rozmawia z Adrieiem Elikau, Białorusinem, lekarzem laryngologiem pracującym m.in. w chełmskim szpitalu

Pochodzi Pan z okolic Brześcia, studiował  Pan w Grodnie, zawodową karierę rozpoczął w Brześciu, później pracował przez trzy lata w Moskwie…

zdjecie3a-365x500.jpg

…a od 2017r  mieszkam i pracuję w Chełmskim Szpitalu.  Wcześniej pracowałem  w Białej Podlaskiej.

Mieszkając w Białej Podlaskiej mógł Pan powiedzieć: jestem prawie w domu. Przeprowadzka do Chełma oddaliła Pana nieco od tego domu, ale nadal jest stosunkowo blisko.

Przynajmniej do sierpnia tego roku było blisko…  Od początku protestów przeciwko Łukaszence staram się być aktywny. Nawołuję do zmian w naszym kraju, angażuję się w mediach społecznościowych i organizowanych akcjach na terytorium Polski, uczestniczyłem w kampanii wyborczej oczywiście po stronie opozycji (chociaż w rzeczywistości opozycją są dzisiaj zwolennicy reżimu Łukaszenko). Podejrzewam więc, że gdybym teraz pojechałem na Białoruś, najprawdopodobniej zostałbym zatrzymany i dostałbym standardowy wyrok. Niejeden taki przypadek już był. Uznano by mnie za organizatora nielegalnych akcji i mityngów (wystarczy zamieścić posta w Facebook), a to oznacza aresztowanie i naprawdę poważne kłopoty.

Na Białorusi została rodzina, nie mają problemów z powodu Pańskiego zaangażowania?

Problemów nie mają, ale muszę przyznać, że jestem chyba jedyny, który z Łukaszenką stara się walczyć. Kiedy kończyłem szkołę w 1999 roku, Łukaszenka miał za sobą jedną kadencję. Już wtedy miałem przekonanie, że to człowiek niebezpieczny. Na studiach to przekonanie tylko się utrwaliło. Wtedy przekonałem się, z jaką propagandą mamy do czynienia. Podczas sześciu lat studiów w Grodnie, dwa razy widziałem rektora uczelni. Za każdym razem przy okazji wyborów. W środę zbierał studentów i mówił, że mamy wybory czyli wielkie święto dla kraju. W związku z tym w czwartek i piątek studenci mają wolne. Pod warunkiem, że zagłosują jeszcze  przed wyjazdem. Wszyscy wiedzieliśmy, że głosy oddane przed terminem pozostają poza jakąkolwiek kontrolą. Do niedzieli można było zrobić z nimi wszystko. Zawsze tłumaczyłem kolegom, że możemy te wolne dni wykorzystać, ale głosować dopiero w niedzielę, po powrocie na uczelnię. Niestety wg moich obliczeń tylko 2-3 procent ludzi z tego korzystało.

Wracając do rodziny – są tak samo zastraszeni jak ci studenci. Matka nie chce rozmawiać o polityce. Jest przekonana, że nasze rozmowy są „nagrywane” i w razie potrzeby mogą być wykorzystane przeciwko nam i że nigdy nie będę mógł wrócić  na Białoruś. Rodzina nie bierze niestety udziału w protestach. Typowa sytuacja na Białorusi. W prywatnej rozmowie, bez telefonu, wszyscy przyznają, że wszystko rozumieją, ale…. Nie wiem jak głosują. Nawet powiedzieć o swoim wyborze się boją. Przed wyborami większość  jest przeciwko Łukaszence. Ludzie widzą, co w kraju jest nie w porządku. Zastraszanie i propaganda jednak działają i część ludzi jednak na niego głosuje. Taki przykład: małe dzieci dostają w pierwszej klasie elementarz. Zaraz na początku jest w nim ilustracja przedstawiająca Franciszka Skarynę, człowieka, który na początku XVI wieku wydał pierwszą książkę w języku białoruskim. Nikt nie wie dlaczego Skaryna jest na tej ilustracji uderzająco podobny do Łukaszenki.

W rezultacie w sierpniowych wyborach Łukaszenka w wersji oficjalnej zdobył ponad 80 procent głosów. A Waszym czyli opozycji zdaniem?

Już na szczęście nie jesteśmy opozycją, mamy większość!
Popularne ostatnio było stwierdzenie, że zdobył 3 proc. Ja sam w to nie wierzę, ale nie sądzę, żeby naprawdę zdobył więcej niż 20 procent. Osobiście nigdy na niego nie głosowałem.

W Polsce często można było spotkać się ze stwierdzeniem, że białoruskie społeczeństwo pogodziło się z istniejącym stanem rzeczy, że zostało przez Łukaszenkę uśpione. Tymczasem skala obecnych protestów i ich styl pokazuje, że ludzie potrafią się zorganizować, że są aktywni.

zdjecie1-420x500.jpg

Jestem zachwycony tym, co się wydarzyło w tym roku. Przed wyborami w 2010 roku próbowaliśmy namawiać ludzi do głosowania na opozycję. Traktowano nas jak debili. Zarówno młodzi, jak i starzy uważali, że jesteśmy chuliganami. Po wyborach brałem udział w tzw. „Mityngach”. I to było fatalne doświadczenie. Okazywało się, że niemal wszyscy przywódcy ówczesnych protestów to pracownicy KGB. W 2011 roku doszło do zamachu w metrze w Mińsku. Bez uczciwego procesu skazano na karę śmierci dwóch młodych ludzi. Wyroki wykonano pomimo tego, że proces wcale nie udowodnił, że ci ludzie byli sprawcami zamachu. Straciłem wiarę, że coś się na Białorusi zmieni. Wyjechałem do Moskwy.
To, co się dzieje teraz, bardzo mnie więc zaskoczyło. Na ulice wyszli i młodzi, i starzy. Swój wkład w te protesty wniósł do tego Covid-19…

Dlaczego?

Łukaszenka bardzo wirusa bagatelizował. W rezultacie dużo ludzi zmarło. Mam na Białorusi wielu przyjaciół wśród medyków i od nich wiem, że wszystkie statystyki były bardzo zaniżane. Łukaszenka powiedział: „Na Białorusi nikt nie umrze na Covid-19”. Więc wszyscy umierali na zapalenie płuc. Mam informację od kolegów z Pińska, z których wynika, że rejestrowali tam dziennie nawet 40 zgonów z dodatnim wynikiem testu na koronawirusa. Ludzie są zwyczajnie przerażeni brakiem odpowiedzi władzy na zagrożenie epidemią. Walcząc z tą władzą tym razem walczą nie tylko o godność, ale o życie i zdrowie.

Jest Pan bardzo aktywny w mediach społecznościowych, czy dla Białorusinów pozostających poza krajem istnieją jeszcze inne metody walki?

Nie mogę osobiście wziąć udziału w protestach. Wyjazd równałby się najprawdopodobniej zatrzymaniu. Zarabiam znacznie lepiej niż zarabiają ludzie w kraju. Staram się więc pomagać finansowo. Jest wielu ludzi, którzy tej pomocy potrzebują. Są wśród nich także milicjanci i Omonowcy, którzy porzucili służbę. Także dla nich zbieramy pieniądze. Przed wyborami aktywnie zachęcałem ludzi do glosowania. Zwłaszcza w Białej Podlaskiej, gdzie moich rodaków jest znacznie więcej.
Z konsulem Białorusi w tym mieście miałem zresztą długi spór o to, gdzie właściwie odbywa się głosowanie….

Jak to?

Prawie wszyscy Białorusini wiedzą że Łukaszenko wygrał tylko swoje pierwsze wybory. Dlatego ludzi zamierzali dokumentować głosowanie, a później udowodnić że te wybory na pewno przegrał. To znaczy, po postawieniu krzyżyka, każdy miał sfotografować kartę wraz paszportem i zdjęcie wysłać na portal internetowy – Votebelarus2020.  W dniu głosowania dowiedzieliśmy się, że w związku z tym, że głosowanie odbywa się w konsulacie, nikt nie może wejść do budynku z telefonem komórkowym. Chociaż poprzedniego dnia nikt nie sprawdzał kto i z czym wchodzi. Starałem się wytłumaczyć że przyszłyśmy na punkt wyborczy, a nie do konsulatu. Poprosiłem konsula o jakąś podstawę prawną. Przez trzy godziny konsultował to nie wiadomo z kim, choć podejrzewam, że kagebowcami. Akcja nam (wyborcom na zachodzie) się nie udała, a odpowiedzi nie dostałem do dzisiaj. Dodam że tego samego dnia w konsulacie Białorusi w Moskwie ludzie spokojnie wchodzili do lokali  wyborczych z telefonami i robili zdjęcia …

Białorusinów w Chełmie jest niewielu, ale na Białoruś mamy blisko. Istnieją jednak również tutaj środowiska, które chciałby Wam pomóc. Takim środowiskiem jest na przykład Stowarzyszenie „Nasz Chełm”, o którym wiem, że  przygotowuje swój apel w sprawie Białorusi i chce w jakiś sposób zamanifestować swoje poparcie. Czy to ma sens?

Każde takie działanie ma sens. Dzisiaj Białorusini przestają myśleć, że pojedynczy głos jest nieważny. Rozumieją już, że te głosy się sumują i kiedyś wreszcie osiągną taką liczbę, że reżim upadnie. Podobnie jest z takim wsparciem. Im więcej takich działań, tym silniejszymi będą się czuć Białorusini.

*****

Andrei Elikau – dyplom lekarski nostryfikował w Polsce pracując w Moskwie. Latał stamtąd do Katowic, bo nostryfikację zrobił na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Potem odbył roczny staż podyplomowy w Białej Podlaskiej i zdał Lekarski Egzamin Końcowy. Dostał prawo wykonywania zawodu. Miał doświadczenie w pracy na Białorusi(Brześć) i w Rosji (Moskwa). Starał się o rezydenturę z Otorynolaryngologii, bo to jego specjalizacja. I znalazło się miejsce akurat w Chełmie.

Jego żona Elena Elikova jest rodowitą moskwianką. Jej rodzice pochodzą jednak z Armenii i Azerbejdżanu. Jak mówi, dla niej to było trudne doświadczenie – taka przeprowadzka z wielkiego miasta, jakim jest Moskwa, do małego ośrodka. Ale dzięki temu zmieniła zawód i zajmuje się Fotografią. Mieszkają w Chełmie już trzy lata. Zadomowili się.

zdjecie2.jpg

Elikau znakomicie mówi po polsku, jednak akcent nadal jest wyraźny. Jest lekarzem, ale tego na ulicy nie da się rozpoznać. Podkreśla, że nigdy nie spotkały go żadne przykrości z powodu akcentu. Czasem zdarzały się zabawne sytuacje, kiedy np. pacjenci we Włodawie opowiadali sobie kawały o „ruskich”. A potem orientowali się, że człowiek, do którego przyszli się leczyć, pochodzi ze Wschodu. Przyznaje też, że od kolegów, którzy pracują na zachodzie Polski słyszał, że czasem zdarza im dowiadywać się że „Polska dla Polaków”. Tu, na wschodzie, nigdy nic przykrego ich nie spotkało. Przeciwnie, żona jest wręcz zachwycona ludźmi. Mieszkając w Moskwie, nigdy nie miała do czynienia z takimi relacjami międzyludzkimi jak tutaj, w Chełmie.

*****

Tutaj znajdziecie wszystko na temat pomocy finansowej dla białoruskiej opozycji Białoruski Fundusz Solidarności (#bysol).
Zbiórka prowadzona jest również na portalu zrzutka.pl

Zainteresowani wydarzeniami w Białorusi sporo mogą dowiedzieć się śledząc polecane przez A. Elikau media: