Zorganizowanie festiwalu teatralnego o zasięgu ogólnopolskim w wiosce liczącej około dwustu mieszkańców to nie lada wyczyn! Jest to przecież ogromne przedsięwzięcie logistyczne, finansowe i artystyczne ( kto organizował , to wie ! ) . Najważniejsi są jednak , jak zawsze , ludzie, którym chce się to robić.
Ludzie prawdziwej pasji i wiary w to , że życie teatralne może się też wspaniale rozwijać w małych ośrodkach, np. takich jak Rudka , że w młodych ludziach ( i nie tylko młodych ) tkwi potencjał aktywności przez kulturę i tylko trzeba go wykorzystać .
Nie byłoby ”Wyżyny Teatralnej” bez Henryka Kowalczyka ( w tym roku uhonorowanego odznaką ”Zasłużony dla kultury polskiej ” ) , który był jej pomysłodawcą i bez Marcina Woszczewskiego – dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Rudzie Hucie , założyciela i opiekuna Teatru Oko . Tacy animatorzy kultury zarażają innych swoim entuzjazmem, o takich ludzi powinny zabiegać władze odpowiedzialne za kulturę .Mnie najbardziej zainteresował aspekt edukacyjnej ich działalności.
Podczas festiwalu realizuje się bowiem w praktyce wychowanie przez sztukę. Nie wszyscy przecież tradycję chodzenia do teatru wynieśli z domu, zatem rolę edukowania widza powinna przejąć szkoła i instytucje kultury. W wypadku ” Wyżyny Teatralnej ” tak właśnie się dzieje . Obserwowałam w tym roku na festiwalu młodych ludzi, którzy już wiedzą , jak trzeba zachować się podczas przedstawienia, żywo i ze zrozumieniem reagują na słowa padające ze sceny , potrafią nagrodzić brawami wysiłek aktora. Widać tu wieloletnią edukację , bo nawyk uczestniczenia w kulturze to przecież nie wynik jednej , spontanicznej akcji. Rezultaty tej pracy ( myślę tu o ludziach zaangażowanych w wychowanie przez teatr ) nie dają się od razu ” zmierzyć ” ‘ , ważne jest , że w jej wyniku kształtuje się osobowość młodego człowieka, który będzie miał wewnętrzną potrzebę kontaktu ze sztuką.
Wciąż żywy jest u nas model odbiorcy kultury przyjmującego postawę ” proszę mnie bawić” , nastawionego na bierny odbiór łatwych treści. W czasach , w których synonimem kultury staje się tasiemcowy serial czy maraton kabaretowy , są ludzie przyjmujący postawę aktywną. Myślę tu nie tylko o uczestnikach festiwalu , ale i o młodych widzach , którzy dostrzegli , że zabawa w teatr może być pasjonująca i jest szansa , że sami pójdą tym śladem . Taki teatr da im możliwość mówienia od siebie o rzeczach , które ich interesują. Taki teatr pozwoli im na lepsze samopoznanie , samodoskonalenie , np. przez łamanie oporu w kontaktach z innymi osobami , przezwyciężanie kompleksów czy uczenie się wspólnego działania.
Mogę się tylko podpisać pod słowami Henryka Kowalczyka dotyczącymi istoty amatorskiego ruchu teatralnego Uważa on, że młodzi aktorzy powinni mówić ” swoimi własnymi słowami , gestami, ruchem. A także przy pomocy słów , zdań (…) czerpanych z różnych utworów wybitnych pisarzy, niekoniecznie dramatów. Bo cele tworzenia amatora zawarte są w samym procesie pracy. Wtedy to jest twórczość.” Zatem nie należy naśladować teatru zawodowego , bo to się mija z celem, ale mówić własnym głosem. Wtedy jest szansa na sukces !
Edukacja teatralna to nie jest proste zadanie, a czasami niewdzięczne. Trzeba do tego ludzi odpowiednio przygotowanych i doświadczonych, którzy by swoją pasą dzielili się z innymi . Dlatego życzę organizatorom festiwalu dużo wytrwałości w działaniu i do zobaczenia za rok!
Elżbieta Pietrzykowska