Ewelina – tytułowa bohaterka spektaklu Anny Karasińskiej – płacze, a widzowie się śmieją! Taką zdrową reakcję publiczności wywołuje teatralny eksperyment realizowany w ramach projektu Teren TR, polegający- jak nas informują aktorzy – na kontrolowanym ”pleceniu bzdur”. Nie są to jednak bzdury, lecz błyskotliwe i dowcipne monologi artystów “poszukujących samych siebie”.
Tytułowa Ewelina (Ewelina Pankowska) ma duże obawy, co do konfrontacji z aktorami legendarnego już TR, jednak okazuje się, że Adama Woronowicza, Rafała Maćkowiaka i Marię Maj zastąpią na scenie wolontariusze, gdyż oni sami mają coś ciekawszego do roboty. Ewelina ma wystąpić w roli swojej idolki – Magdaleny Cieleckiej. W rezultacie aktorzy grają amatorów udających ich samych, co jest szalenie zabawne.
Ale nie tylko o zabawę tu chodzi. .Jest to też opowieść o współczesnych aktorach, którzy muszą się zmierzyć z wyobrażeniami widowni i spojrzeć na siebie oczyma innych ludzi. Nie było to z pewnością łatwe zadanie, gdyż wymagało dystansu i krytycznej oceny swoich dokonań scenicznych. Maria Maj kpi ze swojej, jak mówi, ”kwadratowej sylwetki”, Adam Woronowicz wie, że nie zostanie Bradem Pittem, zaś Rafał Maćkowiak obawia się, że jest mniej rozpoznawalny od Dawida Ogrodnika – kolegi z tego samego teatru.
Aktorzy grają z własnym wizerunkiem – tym zawodowym i tym prywatnym. Ich autoportrety tworzone są z prawdy na swój temat i opinii czytelników kolorowych pisemek oraz portali plotkarskich. Potwierdzają oni prawdę rodem z Gombrowicza, że to inni nas definiują i wiedza lepiej kim jesteśmy. Dotyczy to zwłaszcza osób publicznych – a takimi są aktorzy. ”Ja nie wiem jaki jestem, bo o mnie nie piszą, albo piszą mało”- skarży się Rafał Maćkowiak , wykazując się autoironicznym dystansem.
Przy okazji pojawia się też w spektaklu refleksja na temat TR, który próbuje na nowo się określić. Sporo wody w Wiśle upłynęło od czasu, gdy zyskał zasłużone miano forpoczty rewolucji teatralnej. Dzisiaj, ”zamiast” spektakli wymagających pokaźnych nakładów. W repertuarze dominują głównie niskobudżetowe projekty.
Trzeba jeszcze na koniec wyjaśnić, dlaczego Ewelina płacze. Jest przecież zadowolona, że zagra Cielecką, choć wolałaby, aby to nie była fikcja. Płacze, bo uświadomiła sobie, jakie ma kompleksy (”powiedzieli mi, że mogę grać tylko Anię z Zielonego Wzgórza albo wiewiórkę”) Okazuje się, że życie i teatr to dwie różne sprawy – dlatego w finale koledzy muszą ją usunąć ze sceny, bo wszystko jej się pomieszało!
Elżbieta Pietrzykowska
”’Ewelina płacze”
Teatr Rozmaitości
Warszawa
tekst: Anna Karasińska
reżyseria: Anna Karasińska