Na spektakle Wojciecha Kościelniaka bilety można kupować w ciemno ,gdyż to pewna marka. Nie zawiedzie się też nikt, kto obejrzy musical „Zły” – przedstawienie inaugurujące nowy sezon artystyczny w Teatrze Muzycznym w Gdyni.
Kościelniak od dawna z dużym sukcesem odwołuje się do wielkich dzieł literatury polskiej i obcej. Dzięki niemu na scenę musicalową trafiły takie utwory, jak „Idiota” Dostojewskiego, „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa, „Lalka” Prusa czy też „Chłopi” Reymonta.
„Zły” Tyrmanda to literatura nie tego kalibru, ale w swoim czasie była to powieść kultowa. Książka, mocno osadzona w konkretnej warszawskiej rzeczywistości lat pięćdziesiątych, opowiada historię tajemniczego superbohatera, który skrywa mroczną zbrodnię, nieuchwytnego mściciela walczącego w obronie pokrzywdzonych z warszawskim półświatkiem przestępczym. Powieść, będąca ewenementem w powojennej literaturze zdominowanej przez socrealistyczne teksty, zyskała z miejsca dużą popularność. Wiele czynników gwarantowało jej sukces: kryminalna intryga, miłosne perypetie bohaterów, realia powojennej Warszawy, pieniądze i wreszcie peerelowski „ostatni sprawiedliwy”, który na własną rękę rozprawia się ze złem tego świata.
W wersji Kościelniaka jest on skonstruowany na podobnej zasadzie jak Batman czy Spider- Man. Jego atrybuty to nadludzka siła pozwalająca walczyć z kilkoma przeciwnikami naraz, charakterystyczne białe oczy i pierścień spełniający funkcję kastetu. Ten bohater – rodem z komiksu – działa jednak w bardzo konkretnym miejscu i czasie. Widowisko daje panoramiczny obraz Warszawy i jej mieszkańców – zarówno przestępców, jak i przedstawicieli milicji, typowych warszawiaków, jak i elit intelektualnych stolicy, ich życia w nowych warunkach ustrojowych, pośród różnych „przejściowych” trudności, dużych i małych szwindli.
Jak w kalejdoskopie oglądamy kolejne sceny (kolejkę do telefonu, wyścig kolarski, potańcówkę w barze) oddające klimat powojennej stolicy. Realia PRL-u ukazane są doprawdy świetnie. Znikają już ruiny domów, choć wciąż za 20 zł można kupić cegłę (cytat z filmu „Ewa chce spać”).
Poznajemy detale tamtych lat poprzez informacje o cenach różnych produktów, popularnych miejscach rozrywki, markach papierosów i alkoholi, tytułach czasopism, chętnie jadanych potrawach i języku jakim się posługiwano. Z głośnika dobiegają fragmenty przemówień Bieruta, jako element scenografii pojawia się maska jego twarzy, oglądamy kroniki filmowe z tamtych czasów, widzimy pierwszomajowe flagi. W dużej mierze to właśnie scenografia Damiana Styrny buduje peerelowski klimat. Jest ona faktycznie imponująca i do tego wzbogacona licznymi animacjami i wizualizacjami, jak chociażby tą przedstawiającą budowę Pałacu Kultury. W dość mroczną konwencję całości świetnie wpisują się kostiumy Katarzyny Paciorek utrzymane czarno- szarej tonacji.
Można by się spodziewać, że muzyka będzie nawiązywała swym charakterem do epoki, jednak nie do końca tak się dzieje. Możemy wprawdzie usłyszeć w spektaklu swing i jazz, ale także piękne aranżacje muzyki ilustracyjnej i współczesne ballady.
Istotnym elementem spektaklu są też układy choreograficzne, które przygotował Jarosław Staniek. Zobaczymy efektowne sceny bójek, kawiarnianych rozmów, pościgów samochodowych i tańczących bikiniarzy. Ruch sceniczny przywołuje skojarzenia z ”West Side Story” i można się nim faktycznie zachwycić. Warto z pewnością przypomnieć scenę zamieci, scenę na lodowisku czy też w autobusie – każda z nich to perełka!
Spektakl ma bohatera zbiorowego, choć warto zauważyć też indywidualne popisy, jak choćby rola Ewy Gierlińskiej jako dawnej „Królowej Siekierek” czy Sylwii Wąsik w świetnym songu „Hawajka”. Na tym tle znacznie gorzej wypada tytułowy „Zły”, który w założeniu reżysera, jest typowym bohaterem pop- kultury. Za jej sprawą przedstawiony nam świat nabiera dość umownego charakteru, a sceny walk ulicznych, brutalnych gwałtów czy śmierci ludzi, którzy wpadli w ręce bandytów, zostają jak gdyby ujęte w nawias.
Ten komiksowy charakter spektaklu sprawia , że trudno doszukać się w nim głębszego przesłania. Odpowiedzi na pytanie czy złem można zwalczać zło, czy zło może być szlachetne, tutaj chyba nie znajdziemy. Ale zobaczymy dynamiczne widowisko z imponującą scenografią, znakomitymi kostiumami, mistrzowską choreografią i świetnym aktorstwem. To wszystko spowoduje, że opowieść o stolicy lat pięćdziesiątych na długo pozostanie w naszej pamięci. Wprawi też w nostalgię tych, którzy żyli w tamtych czasach. To teatr dla każdego. Tych bardziej wymagających reżyser zapewne zadowoli ogromną ilością inspiracji, aluzji i dygresji, tych mniej zorientowanych w bogatej materii spektaklu zachwyci rozmachem inscenizacji i jej żywiołowością. Teatr Muzyczny w Gdyni czeka zatem na wszystkich!
Elżbieta Pietrzykowska